Łowienie małych karpi

Łowienie małych karpi

Kto powiedział, że wędkarską frajdę dają tylko okazy? Dać mi go i to już! Ja lubię łowić małe karpie!!!

MOJA FRAJDA – Dla mnie, prawdziwa zabawa polega na przeżywaniu jednego, dwóch, trzech lub więcej holi ryb, z którymi muszę trochę powalczyć. Żadne przeciąganie liny nie jest w stanie zastąpić mi tego typowo relaksującego zajęcia. Będąc z natury konsekwentnym człowiekiem, zająłem się łowieniem karpi (lub jak kto woli karpików) o masie od 1 do 2 kilogramów, czyli takich, które można spotkać w prawie każdym polskim stawie. Czasu nie mam zbyt wiele, więc łowię prosto i tanio. Odległościówka, wagglerek, żyłka 0,22, przypon 0,18 i jazda.

W moim prostym wędkowaniu rządzi i dzieli tylko jedna rzecz, a jest nią przynęta. Od lat stosuję do nęcenia i połowu gotowaną w domu kukurydzę. Przygotowując ją do połowu staram się, by po ugotowaniu miała twardość zbliżoną do laskowego orzecha. Wyjmuję ją z wody, gdy tylko „spuchnie”, a łupina zacznie się otwierać (karpiowe wiertełko do kulek proteinowych, radzi sobie doskonale z tak przygotowanymi ziarnami). Od profesjonalistów „wypożyczyłem” włos, na którym montuję do haczyka od 2 do 5 ziaren i w wodę.

Łowię, jak widać, na bardzo popularny zestaw (odległościówka, waggler) nietypowo. Jak do tej pory nie spotkałem łowiącego w ten sposób wędkarza na żadnym łowisku, a szkoda – byłoby o czym pogadać. Zaletą tego rozwiązania jest to, że tak przygotowanej i podanej przynęty nie ruszają ryby innego gatunku, więc łowię naprawdę selektywnie. Gdy stosowałem tradycyjny sposób podawania przynęty, moim przyłowem były średnich rozmiarów leszcze, nie dające mi żadnej wędkarskiej satysfakcji. Włos załatwił sprawę raz na zawsze, a na dokładkę kilka razy w roku, zacinam okazowego lina.

Nęcę często i obficie (około 4 kg kukurydzy, co dwa dni). Spróbujcie, gorąco polecam. Niewielka fatyga, związana z krótkimi odwiedzinami na kilku łowiskach, naprawdę się opłaca. Podkarmiając ryby już od początku kwietnia, mam wyjątkowo długi sezon, bo nawet w listopadzie zdarzało mi się znakomicie połowić.

Bardzo wdzięcznym dodatkiem zanętowym do kukurydzy są dla mnie orzeszki laskowe, które (bez żadnego specjalnego przygotowania) dodaję po wyłuskaniu z łupinki. Orzeszki są także wspaniałą haczykową przynętą, oczywiście po starannym (lubią się rozpaść na dwie połówki) przewierceniu i założeniu na włos. Jednak na orzeszki łowię tylko wtedy, gdy zabieram ze sobą drugą wędkę.

OSTRZEŻENIE

Muszę jednak, do tej beczki miodu, dorzucić łyżkę dziegciu. Niektórzy koledzy „po kiju” lubią pobawić się w detektywów, by potem, cudzym kosztem, połowić „nie swoje” karpie. Przestrzegam więc – jeśli chcecie mieć wolne łowisko, nęćcie w jednym zbiorniku kilka miejsc jednocześnie i to bardzo dyskretnie. Tak, by nikt tego nie widział. Warto też, tak jak ja z kukurydzą, wymyślić sobie jakąś nietypową, bądź nietypowo przygotowaną przynętę i zanętę.

DODATKI

Z reguły łowię na kukurydzę bez żadnych dodatków zapachowych. Jednak wczesną wiosną oraz późną jesienią, ulegam magii dodatkowego zapachu i podczas gotowania „zanęto-przynęty” dosypuję do garnka garść konopi. Dlaczego nie robię tego przez cały rok? Pewnie z czystego wygodnictwa. Zauważyłem także, że jeśli na godzinę, dwie przed łowieniem, wymieszam kukurydzę z niewielką ilością osobno gotowanego pęczaku, w łowisku wzmaga się ruch drobnicy. Prowokuje to karpie do wpłynięcia w zanęcony rejon.